Pod okładką

Ostrzeżenie od autorki: jeśli przeczytasz poniższe opowiadanie, już nigdy nie będziesz w stanie obojętnie przejść obok swoich książek.

Jest ciche, jesienne popołudnie. Cały pokój spowijają bardzo miękkie i ciepłe promienie słońca. Padają też na wygodny i nieco już wytarty fotel w czerwoną kratę. W jaskrawym świetle ma się wrażenie, jakby jego wzory pożerane były właśnie przez języki ognia. Nie jest to jednak żar niszczący, wręcz przeciwnie, delikatny i budzący do życia.

Na stoliku, tuż obok mrugających promykami świec, leżą dzisiejsi wybrańcy. Okładkami do góry, dumnie prezentują swoje grzbiety. Dwa okazałe tomy w eleganckich, skórzanych okładkach wywołują westchnienia i podziw nas wszystkich, równo poukładanych na dębowych regałach. Spoglądam na moją miękką oprawę i pożółkłe znamieniem czasu kartki. Wcale, ale to wcale się nie dziwię, że jeszcze nigdy nie przyciągnęłam niczyjej uwagi. To naturalne, ludzie wybierają te książki, które potrafią zrobić na nich wrażenie. Kolorowe albumy, piękne ilustracje, twarde, klasyczne obwoluty i lśniący, powlekany papier…

Nie, moją intencją nie jest wylewanie żali. Dobrze mi się tutaj żyje. Już od kilku lat mam swoje miejsce na drugiej półce w przytulnej, domowej biblioteczce. Otaczają mnie mądre lub nieco mniej wyrafinowane towarzyszki i codziennie wymieniamy grzecznościowe pogawędki. Jednak muszę przyznać, że brakuje mi czegoś głębszego i marzę o tym, żeby pewnego dnia wzbudzić czyjeś głębokie i prawdziwe zainteresowanie. Ale nie wszystkie pragnienia się spełniają, a na niektóre trzeba długo czekać…

Mam za to sprawdzonego przyjaciela. Wiele książek zupełnie neguje naszą relację, tłumacząc mi, że kurz nie jest odpowiednim partnerem dla żadnej z nas. Jednak dla mnie jest on wyjątkowy. Bo cóż więcej można oczekiwać od przyjaciela? Nigdy nie opuszcza mojego boku, a w ciemnych chwilach zwątpienia bezinteresownie otula swoim ciepłem. I nawet starty cotygodniowymi porządkami, bezwarunkowo wraca, żeby wywołać uśmiech na moich kartkach. To podtrzymuje i przywraca barwy przekonaniu, że niektóre rzeczy naprawdę są na zawsze.

Wieczorami pokój wypełnia światło stojącej lampy z kapeluszowym abażurem i ognia z kominka. W powietrzu unosi się specyficzny zapach palącego się, olchowego drewna. Otulone cudownym aromatem, słuchamy opowieści czytanej w danym momencie książki. Bardzo lubimy te chwile i w pełni doceniamy fakt, że posiadamy umiejętność słyszenia myśli. Nie tylko ludzkich, dostrzegamy też te pochodzące ze świata zwierząt i roślin. Ja uwielbiam wsłuchiwać się w przemyślenia psiego towarzysza naszego człowieka. Są zawsze tak czyste i pełne bezgranicznego przywiązania, że gdybym umiała płakać, to na pewno łzy wzruszenia nie raz pojawiłyby się na moich kartkach. On kocha nawet tego szarego kota, który wygrzewa się na sofie przy kominku. Wprawdzie czasem z radosnym szczekaniem gania go wokół stolika, ale to tylko dla zabicia psiej nudy. Uwierzcie mi, nie ma nic piękniejszego od duszy czworonoga.

Jednak każdej nocy nastaje moment, kiedy drewno w kominku obraca sie w ciepły popiół, nasz człowiek i jego zaspani kompani udają się na spoczynek, a w bibliotece zapada ciemność.

Wtedy właśnie nastają dla mnie trudne chwile. Strach, największy wróg każdego stworzenia, ściska moje jestestwo i zabiera do świata misternie wyrzeźbionych przez obawy i smutki potworów. To tam zaczynam posępnie wątpić w sens mojej egzystencji. Bo jaki jest cel istnienia literatury, której nikt nie czyta? Te nocne godziny są dla mnie bardzo ciemne, a mrok otacza nie tylko pokój, ale i wszystko, co mam w duszy. Myślę wtedy, że przecież musi być coś, co mogę zrobić, aby ludzie mieli ochotę po mnie sięgnąć… 

Mogłabym przecież prosić, błagać, próbować ich emocjonalnie nakłaniać… Ale nie o to przecież chodzi. Nie tego tak naprawdę pragnę. Z książką, podobnie jak z każdą relacją, wymuszanie po prostu nie działa. A jeśli wzbudza jakieś emocje, to zwykle odwrotne od tych przewidywanych. Tego, co w życiu najbardziej wartościowe, czyli miłości, zainteresowania ani przyjaźni, nie da się przeforsować. One powinny przyjść same. A jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, że nie są nam przeznaczone. Jedyne, co w takiej sytuacji można zrobić, to zwyczajnie spróbować się z nią pogodzić. Ucałować marzenia na pożegnanie, życzyć im szczęścia na odchodzącej od nas ścieżce i po prostu je uwolnić. Dla ich, a także dla własnego dobra. Podobną opinię ma mój przyjaciel, kurz.  To właśnie dzięki niemu i jego ciepłym ramionom w końcu zawsze zasypiam.

A wraz ze świtem powraca do mnie spokój i nadzieja, że kiedyś jednak znajdę swoje miejsce w dłoniach czytelnika. Ktoś zatrzyma na mnie wzrok i czule pogładzi moją okładkę, następnie wygodnie rozsiądzie się w miękkim fotelu i otworzy mnie na tytułowej stronie. Bedzie mnie czytał z błyskiem w oczach, robiąc sobie przerwy tylko na łyk herbaty z miodem lub kęs domowej roboty, maślanego ciastka. Chciałabym jednak, żeby przyszło to do mnie w ten właściwy, zupełnie niewymuszony i naturalny sposób.

Dlatego będę czekać. I pewnie dziesiątki razy przejdę przez cienie zwątpienia, ale się nie poddam.

Aż przyjdzie przeznaczenie.

I Ty poznasz moją opowieść.

Published by szymanskawriterteacher

I am a writer and teacher who lives in Andalusia. The colours of this place, visible on every single level, inspired me to write a story serie. It is called "Pages from Finca San Mateo" or "Kartki z Finki San Mateo", because I write in two languages - English and Polish.

2 thoughts on “Pod okładką

  1. Bardzo piękny, ciepły tekst Magdaleno. Działa na wyobraźnię. Na moich/naszych półkach sporo takich wizualnie nietrakcyjnych książek stoi, leży… niemal każda, to milion wspomnień z nią związanych. Lubię do nich zaglądać, otworzyć na chybił trafił i delektować się obrazami, jakie przywołują
    Stare książki mają duszę
    Pozdrawiam serdecznie
    Maria

    Like

    1. Z serca dziękuję Mario, zgadzam się z Tobą, stare książki zawsze mają dusze. Niektóre z nich są nawet jak sprawdzeni przyjaciele, którzy wędrują ze mną przez życie. Gdziekolwiek bym się nie wybrała… Uwielbiam ich zapach, bo kojarzy się ze spokojem… Pozdrawiam Cię ciepło i dziękuję za zaglądnięcie tutaj. Bardzo mnie to ucieszyło.
      Magdalena

      Like

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

%d bloggers like this: