Drodzy moi,
Jestem Słońcem.
Ludzie myślą, że gwiazda ze mnie.
A ja nie czuję się niezwykłe. Jestem dokładnie takie, jak każde inne ciało niebieskie.
Często jednak bywam postrzegane jako coś Wielkiego, a ludzie od tysiącleci utożsamiali mnie z bogiem. Nadawali mi nawet różne imiona – Re, Apollo, Helios, Mitra Surja, Amaterasu, Sol…
Nie, zdecydowanie nie uważam się za boga. Chociaż imiona mi się podobają. Bardzo lubię też ludzi, dlatego od zawsze staram się im pomagać.
Mam o tym opowiedzieć? Hmmm, nikt mnie wcześniej o to nie prosił. Ale cóż, już od tysiącleci czuję się samotne, dlatego przedstawienie mojej historii potraktuję jako rozmowę z przyjaciółmi o zabarwieniu nieco terapeutycznym. Pamiętajcie tylko, że nie będzie to typowo naukowa opowieść o Wszechświecie i zasadach jego funkcjonowania. Tego typu rozważania zostawiam znawcom kosmosu.
Ja pragnę namalować Wam to, kim jestem w środku i otworzyć przed Wami moją słoneczną duszę.
Wyobraźcie sobie niebo – przeplecione delikatnym jedwabiem chmur – to mój dom. Zawsze inny, jednego dnia spowity mięciutkim błękitem lub różem, a kolejnego ciężki od ciemnoszarych chmur deszczowych. Tutaj nie sposób się nudzić, chociaż przyznam, że czasem brakuje mi takiej zwyczajnej, banalnej wręcz rutyny. Jakiegoś stołu z czterema krzesłami, przy którym można wypić poranną kawę i małych słoneczek czekających na śniadanie… Wiem, to nie dla mnie, nie w tym życiu…
Więc w moim niebie rozpoczynam codzienną wędrówkę. O poranku jestem najszczęśliwsze, bo mam nadzieję, że wydarzą się na Ziemi dziesiątki cudów. I powiem Wam w zaufaniu, że istotnie, codziennie się wydarzają. Ludzie są jednak przekonani, że to ja jestem za nie odpowiedzialne. Nie kochani, tę teorię muszę obalić. Cuda zbudowane są z wiary Waszych dobrych dusz. Cegła po cegle, ludzkie intencje i przeświadczenia urealniają Wasze marzenia. Pozytywne twory myśli kreują, ale nie zapominajcie, że negatywne mają moc niszczenia. Wierzcie głębiej ludziska, a cudów będzie dużo więcej!
Wiecie, co jest dla mnie najprzyjemniejszą częścią poranka? Chwile, kiedy Wy przychodzicie się ze mną przywitać. Wstajecie bardzo wcześnie i błogosławicie mnie swoją obecnością. To właśnie Wasza energia oświetla świat i czyni go pięknym. Powiem Wam w tajemnicy, że wszelkie stworzenia patrzące mi prosto w oczy, rano, w porze sjesty czy o zachodzie, obdarzane są moim uśmiechem. No nie, nie możecie go zobaczyć, ale na pewno go czujecie. We wzruszających słowach przyjaciela, w widoku na morze czy zapachu ulubionych kwiatów.
Czasem wędruję po świecie jasnym i dobrym, ale bywam też świadkiem ciemności. Cierpienie i ból, strach, bezradność i samotność… Trudno przepłynąć obok tego obojętnie… Wiele osób myśli, że słońce nie ma uczuć. To największe przekłamanie wszechświata. Czuję do tego stopnia, że czasem wątpię, czy jestem w stanie jeszcze podróżować od wschodu do zachodu. Wiem jednak, że moja nieobecność przyniosłaby opłakane skutki dla świata, dlatego zawsze po nocy nadchodzi świt. Zauważcie jednak, że w takie dni przemykam po niebie niezauważone, prosząc uczynne chmury o zakrycie mojego zapłakanego oblicza. Nie narzekajcie zatem na zachmurzone niebo, bo wtedy właśnie najbardziej potrzebuję Waszej pozytywnej energii. Pomyślcie o mnie ciepło i dodajcie otuchy, w końcu zawsze powraca wiosna, prawda?
Jeszcze parę słów o moich przyjaciołach i współpracownikach. To gwiazdy i księżyc, które przecież tak dobrze znacie. Mam z nimi swoistą umowę: nigdy nie zostawiamy ziemi bez opieki jednego z nas. Kiedy ja odpoczywam za horyzontem (lub, ściślej, pracuję na kolejną zmianę), to właśnie one przejmują obowiązki oświetlania świata. W efekcie, nigdy nie zostawiamy Was samych, nigdy Was nie opuszczamy ani nie zapominamy o Was. To właśnie księżyc i gwiazdy przynoszą ludzkości spokój i ukojenie.
Ale to jest już historia na zupełnie inny list.
Ściskam Was ciepło, do zobaczenia o poranku,
Wasze Słońce.